Dyskusja o tym, czy opłaca się wyłączać silnik podczas postoju na światłach trwa od wielu lat. Z odpowiedzią przychodzi system Start&Stop, który jest coraz częściej montowany we współcześnie produkowanych samochodach. Na czym polega „fenomen” tego systemu?
Szacuje się, że około 30% czasu podczas podróżowania samochodem spędzamy stojąc. Jest to bardzo dużo, a dokładając do tego wysokie ceny paliw, czy dopuszczalne normy emisji spalin, które corocznie są stopniowo zawyżane producenci samochodowi musieli w końcu stworzyć system, który zlikwiduje efekt „niepotrzebnie” zużywanego paliwa. System Start&Stop, który w zależności od producenta nosi również inne nazwy – ISG, Auto Start Stop itp. polega na samoczynnym wyłączaniu i włączaniu silnika bez konieczności ingerencji kierowcy. Pomysł, podobnie jak zasady działania systemu są proste – po naciśnięciu na hamulec oraz całkowitemu zatrzymaniu się pojazdu system unieruchamia silnik, ale pozostałe elementy jak klimatyzacja, oświetlenie czy radio cały czas pracują. Zwolnienie pedału hamulca powoduje ponowne uruchomienie silnika. Cały proces odbywa się w przeciągu niespełna pół sekundy.
Aby system przynosił spodziewane efekty, a oprócz tego nie miał negatywnego wpływu na stan części samochodowych wykorzystywanych podczas rozruchu pojazdu producenci samochodowi musieli znacznie zmodyfikować między innymi alternator, akumulator oraz rozrusznik. Zwiększono pojemność akumulatora, a niektórzy producenci zdecydowali się na połączenie alternatora i rozrusznika w jeden element, który napędzany jest przez wał korbowy przy pomocy szerokiego paska wieloklinowego z napinaczem. Sam system Start&Stop powstał stosunkowo niedawno, więc w przeciągu kilku kolejnych lat możemy spodziewać się wielu rozmaitych udoskonaleń, które sprawią, że będzie on fabrycznie montowany w niemal każdym typie pojazdu.